W poprzednim poście wywołałem do tablicy zespół Ich Troje. Chociaż dziś każdy raczej z zażenowaniem - jeśli w ogóle - przyzna się do znajomości tej kapeli, to nie da się ukryć, że na przełomie tysiącleci to oni rządzili krajową sceną pop. Warto zatem pochylić się nad zjawiskiem, co też postaram się uczynić.
Początki kapeli sięgają roku 1995. Wtedy to późniejszy lider IT, niejaki monsieur Michał Wiśniewski na dobre powrócił do kraju. Wczesną młodość spędził bowiem w Niemczech. Skoro więc przyjechało się na ojczystą ziemię, to wypadałoby coś zarobić. Tak o to, Wiśniewski najpierw handlował cebulą (później do "cebuli" polskiej trafiał z twórczością :D ), próbował wprowadzić na rynek karty rabatowe, w końcu załapał się do tworzenia muzyki na potrzeby spektaklu teatralnego "Wielki testament". Właśnie przy tym zleceniu poznał innego łodzianina - Jacka Łągwę, późniejszy drugi filar zespołu. Gdzieś tam, w którymś bliżej nieokreślonym momencie, chłopacy stwierdzili, że zawiążą dłuższą współpracę muzyczną. Do kilku kompozycji potrzebowali kobiecych partii wokalnych. Rozpoczęli więc poszukiwania idealnego głosu w klubach karaoke. Z tego co wiem, później takie kluby prowadzili sami. Wtedy objawiła im się Magdalena Pokora, znana pod pseudonmiem Magda Femme. I tak oto, zanim została pierwszą żoną Wiśniewskiego, uzupełniła skład dając tym samym sygnał odjazdu ku karierze dla pociągu zwanego ICH TROJE.
Rozpoczęły się pierwsze próby i nagrania, których owocem był m.in wspomniany w poście o coverach utwór Jeanny. Trzeba przyznać, że Wiśniewski doskonale odnalazł się w roli psychicznie chorego osobnika, rozmawiającego w utworze z wyimaginowaną dziewczyną o tytułowym imieniu. Nagrania były na tyle dobre, że zainteresowały pierwszą wytwórnię. Grupa podpisała więc kontrakt z firmą Koch International i w 1996 r. wypuściła na rynek debiutancki album "Intro". Zdobyła ona status złotej już po 3 miesiącach. Razem z sukcesem pojawiły się jednak pierwsze spięcia lidera z wytwórnią. Doprowadziły one do zerwania kontraktu, jednakowoż zespół zdążył jeszcze pod egidą KOCH wypuścić drugi album "Iti C.D." (1997).
Mimo dość obiecujących wyników sprzedaży poprzednich krążków, dopiero trzeci, wydany już w nowej wytwórni (Universal) krążek "3" (1999) przyniósł zespołowi szeroką rozpoznawalność. To właśnie na tej płycie znajdziecie słynne "A wszystko to...". Okrzyk z mówionego "intro", JOLKA, DO CIEBIE!, stał się najczęstszą reakcją Polaków na dzwoniący telefon. No, przynajmniej w tych domach, gdzie jakaś Jolka mieszkała :) Był to ostatni album w tym składzie, bowiem z zespołem pożegnała się Magda Femme. Na jej miejsce wskoczyła budząca sympatię fanów Justyna Majkowska. Wkrótce nastąpiła prawdziwa mania Ich Troje.
W 2001 roku ukazała się płyta "A.D. 4". Zawierała ona takie hity jak "Powiedz" czy "Zawsze z Tobą chciałbym być". Ta druga przyniosła kolejny zwrot do słownika codziennego Polaków: "Przestań się drzeć! Ja tu serial oglądam!". Album sprzedawał się jak ciepłe bułeczki. Uzyskał najwyższy status diamentowej płyty. Sam zespół w tym czasie wyskakiwał z każdej lodówki. Setki koncertów, które były wręcz parateatralnym show. "Zakrwawiony" Michał w piżamie/kaftanie bezpieczeństwa przy "Jeanny", wielkie huśtawki przy lirycznych utworach czy w końcu słynne pochodnie trzymane w dłoniach podczas "Powiedz". Koncerty te chętnie nagrywały i pokazywały telewizje. Zarówno w publicznej TVP jak i na komercyjnych kanałach, fan zespołu mógł znaleźć coś dla siebie. Oczywiście większość występów szła z playbacku, ale rozentuzjazmowanej gawiedzi to nie przeszkadzało. Zespół szedł za ciosem. Rok później wyszła piąta płyta: "Po piąte: a niech gadają!". Ta również doczekała się diamentu. Ponadto fala sukcesów wyniosła grupę na konkurs EUROWIZJI, gdzie z trójjęzycznym utworem "Keine Grenzen" zdobyli 7 miejsce, drugi najwyższy wynik w historii występów Polaków. Nie przebił ich nawet Michał Szpak, który w 2016 r. wskoczył oczko niżej :) W szczycie formy zespół pożegnała Justyna. Była ona zmęczona popularnością, a przede wszystkim niekończącą się trasą koncertową. Jej miejsce zajęła późniejsza trzecia żona Michała - Anna Świątczak. W nowym składzie zespół nagrał jeszcze płytę "6-ty, ostatni przystanek" (2004) i... zakończył karierę. Tak przynajmniej podano w komunikacie.
Rok 2006 przyniósł sensacyjną wiadomość: Ich Troje wraca na scenę! W składzie znanym sprzed "pożegnania" zespół wydał krążek "7 grzechów głównych". Rok później ponownie spróbował swoich sił na festiwalu Eurowizji. Nie udało się jednak powtórzyć sukcesu sprzed kilku lat. Ba, nie wyszli nawet z półfinału. Zresztą gwiazda odrodzonego zespołu była już dużo bledsza niż wcześniej. Kolejne albumy przechodziły bez większego echa. Ludzie skupiali się bardziej na życiu prywatnym kontrowersyjnego lidera, olewając niejako muzykę zespołu. Dwa lata później wydano - ostatni, jak się okazało - premierowy album "Ósmy obcy pasażer". W 2010 skład opuściła Anna Wiśniewska (Świątczak). Przez krótki czas wokalistką była Jeanette Vik, norweżka, która nie zagrzała długo miejsca z powodu problemów z opanowaniem języka. Wokal powierzono wówczas Justynie Pafliniewicz. Również ona szybko, bo już po 3 latach zrezygnowała z występów w Ich Troje. W miejsce Justyny weszła Marta Milan i to ona gra z chłopakami, dzielnie się trzymającymi, do dziś. Jednak mało kto mówi i pamięta o grupie Ich Troje.
Z osobistego punktu widzenia przyznam, że są utwory, które lubię i absolutnie się tego nie wstydzę. Większość pochodzi z pierwszych albumów. Zapytany w środku nocy od razu rzucę takie tytuły jak "Prawo" (z tekstem opartym o wiersz Marii Pawlikowskiej - Jasnorzewskiej, jakże aktualnym w dobie sporów o aborcję), "Drzwi" czy "Ci wielcy...". Sądzę, że grupa miała początkowo bardzo dobry pomysł na siebie, lecz w miarę rozrastania się budżetu, zaczęli gdzieś gubić siebie. Szkoda. Był to diament wart oszlifowania, jednak prostytutka-komercja przeżuła go i wypluła na goły beton. Tak jak Metallica podobno skończyła się na "Kill'em all" (debiutancki album, jeśli ktoś nie wie :) ) , tak ITI poszło parę kroków dalej i skończyło się na "A.D.4".